Inwestując, najłatwiej jest popełnić błędy dwojakiego rodzaju: możemy albo zbyt długo utrzymywać w swoim portfolio papiery wartościowe, które tracą na wartości, lub odwrotnie – zbyt szybko pozbywać się tych, których wartość rośnie. Oba rodzaje błędów nie miałyby miejsca, gdybyśmy – jako gatunek – byli w pełni racjonalni w swoich decyzjach. Z logicznego punktu widzenia, powinniśmy sprzedawać papiery wartościowe o tendencji spadkowej (aby zapobiegać dalszym stratom) oraz zatrzymywać w portfelu papiery, których wartość rośnie (aby powiększać zyski).
Pytanie, skąd biorą się nasze nieracjonalne i często szkodliwe dla nas w skutkach zachowania inwestycyjne zainteresowało naukowców zajmujących się neuronaukami, a konkretnie: neurofinansami. Badacze ci używają złożonych technik obrazowania aktywności mózgu, aby prześledzić, dlaczego inwestorzy podejmują konkretne decyzje inwestycyjne. Starają się prześledzić, co powoduje zachowania prowadzące do strat, ale ich ambicją jest również rzucić więcej światła na to, jak rynki funkcjonują w ogóle.
Ponieważ dziedzina neurofinansów jest stosunkowo młoda, a jej badania mają głównie charakter eksploracyjny, ma ona zarówno swoich zagorzałych fanów, jak i sceptycznie nastawionych wrogów. Sama zaś neurobiologia decyzyjna leży na pograniczu tradycyjnych neuronauk oraz nauk związanych z podejmowaniem decyzji, wliczając w to psychologię, ekonomię i statystykę. Są jednak między nim znaczne różnice. Po pierwsze, większość klasycznych neurobiologów nie zajmuje się ludźmi, ponieważ jest to zbyt skomplikowane. Skupiają się oni raczej na prostszych organizmach, takich jak np. muszki owocówki w badaniu genetyki snu. Ale jeśli już obiorą za cel swoich dociekań człowieka – co rzadko, ale jednak się zdarza – to nie podejmują się badania aktywności zbiorowych. Tymczasem neurofinanse właśnie tym się zajmują, ponieważ aktywności zbiorowe definiują rynki finansowe. Przypomina to trochę rekonstrukcję Wall Street w laboratorium badawczym.
Próbując odtworzyć zjawiska z parkietu giełdowego trzeba się przyjrzeć, jak ludzie oceniają natychmiastowe i przyszłe nagrody oraz straty, a także jak przewidują co zrobią inni, kiedy na horyzoncie pojawi się możliwość zysków finansowych. Przy użyciu technik, takich jak fMRI (funkcjonalny rezonans magnetyczny, z ang. functional magnetic resonance imagining), który mierzy zmiany związane z przepływem krwi w mózgu, można zobaczyć które jego obszary są zaangażowane w przetwarzanie różnych zadań oraz doświadczeń.
Efekt dyspozycji i efekt żalu
W jednym z badań przyglądano się studentom kierunków ekonomicznych, podejmującym decyzje inwestycyjne. Wyobraźmy sobie sytuację, w której studenci mogą nabyć wyboru trzy rodzaje (wygenerowanych na potrzeby badania) akcji: akcje A, akcje B i akcje C oraz otrzymują określoną sumę gotówki. Podczas eksperymentu musieli zakupić za swoją gotówkę jeden z trzech papierów wartościowych, wiedząc, że w danym momencie mogą posiadać tylko jeden rodzaj akcji. Wszystkie trzy kursy akcji zostały tak skonstruowane, aby zmieniały się niezależnie od siebie. Badani studenci otrzymywali aktualizacje dotyczące wzrostów i spadków kursów akcji, a kilka sekund później mieli szansę sprzedać swoje akcje i zakupić inne lub pozostać przy obecnie posiadanych. Naukowcy obserwowali, jak ich mózgi reagowały na „newsy” o zarobkach oraz jak aktywność mózgowa odzwierciedlała podstawy podejmowania przez nich decyzji.
Badania pozwoliły zaobserwować tzw. efekt dyspozycji (z ang. disposition effect) w działaniu: większość badanych (inteligentnych i kierunkowo wykształconych studentów) sprzedawała częściej i więcej akcji, kiedy ceny rosły niż ta grupa, która posiadała akcje, których ceny spadały. Z relacji naukowców wynika, że na palcach jednej ręki można było policzyć uczestników, którzy zbliżyli się na przysłowiowe wyciągnięcie ręki do tego, co można by nazwać logiczną ścieżką osiągania największych zysków.
Kolejnym zjawiskiem, które zaobserwowali naukowcy był efekt nazywany w języku angielskim regret-repurchase effect. Polega on na odkupowaniu posiadanych już kiedyś i sprzedanych w przeszłości akcji. Efekt przejawia się tym, że inwestorzy chętniej odkupują akcje, jeśli wcześniej zarobili na ich sprzedaży i mogą kupić je ponownie za niższą cenę. Jednocześnie mniej chętnie odkupują akcje, które sprzedali ze stratą. Istnieje teoria, że inwestorzy, tak jak my wszyscy, mogą chcieć powtarzać działania, które kojarzą z dobrym samopoczuciem oraz unikać takich, które przypominają im negatywne emocje.
Strach i chciwość
Inny, bardziej złożony eksperyment tych samych autorów, pokazuje zachowania związane z tworzeniem się baniek spekulacyjnych, kiedy akcje wybranych spółek zaczynają być irracjonalnie przeceniane. W tym badaniu dozwolono, aby ceny rynku testowego wyłoniły się ze wspólnych aktywności uczestników badania. Następnie uczestnicy zostali podzieleni na trzy kategorie: wysoko, średnio i nisko zarabiający – na bazie ich zysków z obrotu akcjami. Zarobki w tych grupach powiązano z aktywnością mózgu mierzoną przez skan fMRI. Skany wskazały na część kory mózgowej odpowiadającej za niepewność finansową (co ciekawe, również za negatywne odczucia z ciała, za obawę przed szokiem oraz przed bólem odczuwanym przez ukochaną osobę) – na korę wyspową (z łac. insula cortex), inaczej zwaną płaszczem wyspy.
Co ciekawe, aktywność tej części mózgu nie była identyczna we wszystkich trzech badanych grupach. Zarabiający wysoko, czyli traderzy, którzy odnieśli największy sukces, wykazywali większą aktywność w obszarze kory wyspowej niż pozostali. Nasuwa to hipotezę, że ten obszar może generować coś na kształt sygnału ostrzegawczego, który pomaga niektórym inwestorom sprzedać akcje z zyskiem, zanim nastąpi załamanie kursu. To, co się dzieje w ich mózgach może być wynikiem sprzyjającego losu, ale niewykluczone, że może też być umiejętnością tych ludzi. Na razie wiemy tylko, że niektórzy gracze mają sygnały z płaszcza wyspy, który mówi im, że nie są pewni, co się wydarzy na interesującym ich rynku i powoduje, że martwią się o przyszłość.
Kolejnym obszarem mózgu, który rozświetlał często skany było jądro półleżące, które jest już badaczom znane z odpowiedzi na nagrody i wzmocnienia takie jak: jedzenie, picie, narkotyki, seks czy wysiłek fizyczny. Wszystko to stymuluje jądro półleżące (jedno z jąder podstawnych mózgu) – obszar mózgu silnie powiązany i kojarzony z graczami, którzy kończyli z najniższymi zyskami. Ich strategia polegała na braku działań na początku eksperymentu. Nie kupowali żadnych akcji, zbyt długo wyczekując na pierwsze zakupy. Następnie zaczynali nagle kupować, kupowali coraz więcej i więcej, dochodząc do momentu kiedy nie mogli przestać, co często okazywało mało zyskownym podejściem.
„Bój się, kiedy inni są chciwi. Bądź chciwy, kiedy inni się boją”
~ Warren Buffet
Colin Camarer parafrazuje to powiedzenie, proponując aby strach zastąpić takimi pojęciami, jak dyskomfort lub niepewność – zgodnie z wynikami swoich badań. Ludzie, którzy posiadają ten sygnał niepewności, wysyłany z obszaru kory wyspowej (wspominany już obszar mózgu należący do kresomózgowia), sprzedają swoje akcje we właściwym czasie. Natomiast ludzie którym je sprzedają – charakteryzują się sygnałem z jądra półleżącego i pewnym rodzajem chciwości.
Nie tylko Warren Buffet, ale wielu innych ekspertów zajmujących się inwestowaniem używa sformułowań związanych z emocjami oraz zorientowanych na ciało. Mówią i piszą oni o „wybuchach paniki”, „niewygodzie z pewną świadomością”, czy o poczuciu dotyczącym decyzji finansowych pochodzącym „gdzieś z głębi”.
Przyszłość neurofinansów
Przy całym zaciekawieniu i ożywionych dyskusjach, jakie wywołuje dziedzina neurofinansów, trzeba podkreślić że badania, które tu opisujemy są w bardzo wczesnym stadium rozwoju. Kolejnym krokiem powinno być przeprowadzenie eksperymentów przyczynowych, czyli już nie jedynie pomiaru, ale stymulowanie różnych części mózgu, żeby zobaczyć, jak to wpływa na decyzje inwestycyjne. Jeśli np. założymy, że wyższa aktywność jądra półleżącego wygeneruje więcej zakupów pompując bańkę spekulacyjną, to powinniśmy być w stanie wyprodukować w ten sposób takie bańki.
Czy zatem możemy się spodziewać, że w przyszłości będzie można wpłynąć na swój mózg farmakologicznie lub chirurgicznie, aby poprawić swoje zdolności inwestycyjne? Badacze sugerują, że raczej należałoby się spodziewać rozwoju możliwości monitorowania swojej aktywności mózgowej. Być może niekoniecznie będzie to musiało w przyszłości oznaczać bycie przypiętym do maszyny fMRI przez cały dzień, jeśli nasze smartfony byłyby zaopatrzone w sensory np. przewodnictwa skórnego. Otwartym pozostaje również pytanie o racjonalność działań homo sapiens w odniesieniu do praktycznej aplikacji odkryć neuronauk. Bowiem w kontekście dotychczasowych wyników – gdybyśmy byli w stanie monitorować, co robią nasze mózgi – czy potrafilibyśmy jednocześnie działać lub powstrzymywać się od działania, kiedy nadawałaby się okazja na finansowy zarobek?